czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 3 - " Zadał to pytanie"

- Jak chcesz.
- Uwierz mi, że tak będzie lepiej. - Pojechałyśmy na podbój madryckich klubów. Miałyśmy noc spędzić w jednym, ale skończyło się na chyba trzech, po ten czwarty coś mi się kojarzy, ale jakiś taki zamazany był. Nieważne. Bawiłyśmy się świetnie. Zupełnie tak, jak za dawnych lat. Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Wzięłam szybki prysznic, spakowałam się i po śniadaniu pojechałam na lotnisko. Po 3,5 godzinach byłam znowu w Warszawie. Musiałam od razu udać się do redakcji. Od razu wzięłam się za redagowanie wywiadu. Przypomniała mi się ta cała sytuacja z Cescem. Przyleciał za mną samolotem, a ja nawet nie poprosiłam o autograf! Głupia ja. Śmiałam się do siebie. Ten facet sprawiał, że sama myśl o nim poprawia mi diametralnie humor. - Może powinnam do niego zadzwonić?- Myślałam. Ale wydało mi się to głupie. Pewnie poznał już jaką inną modelkę za którą pojechał na koniec świata, tylko dlatego, że nie rzuciła się w jego ramiona.

<Puk, puk>

- Tak?
- Jak będziesz miała chwilkę, to skocz do prezesa. Coś od Ciebie chciał.
- Jasne. Dzięki. - pożegnałam sekretarkę z uśmiechem. Skończyłam pisać, wydrukowałam i udałam się "na dywanik". Byłam strasznie ciekawa co zrobiłam źle. Bez powodu nie chodzi się, aż do samego prezesa.

- Dzień dobry.
- Witam. Proszę. - wskazał na krzesło. - Jak było w Hiszpanii?
- Jak zwykle, wspaniale. Proszę, tu ma pan wywiad. - podałam teczkę.
- To w pani cenię najbardziej. Tą ambicję i perfekcję.
- Skoro już mnie pan poprosił do siebie, to wolałam osobiście przynieść.
- O tym właśnie mówię. Dlatego szkoda jest tracić takiego pracownika.
- W jakim sensie : tracić? - trochę mnie to zaniepokoiło co powiedział.
- Podobno chce się pani zwolnić i poświęcić się rodzinie. To, że jest pani w ciąży wcale nie oznacza końca pracy.
- Chwileczkę. W jakiej ciąży? - Totalnie mnie zamurowało. Co on do cholery mówił!
- Wczoraj był u mnie pani narzeczony i powiedział, że podjęliście taką decyzję i podobno prosiła, go pani  o to, aby mnie o tym poinformować, bo obowiązuje pani trzymiesięczny okres wypowiedzenia. - Czego jak czego, ale tego na pewno się nie spodziewałam. Wszystko się we mnie gotowało. Jak Paweł mógł się posunąć do takiego czegoś?
- Zapewniam pana, że w żadnej ciąży nie jestem i póki co nie planuję być.
- Nie rozumiem. - popatrzył się na mnie pytająco. - To nie dlatego pani zrezygnowała ze stażu w Madrycie?
- Nie. Co prawda miało to poniekąd sprawę z moim życiem prywatnym, ale jak sam pan zauważył, że zrezygnowałam ze stażu, a nie z pracy. - próbowałam zachować zimną krew.
- Czyli nie chce pani odejść?
- Nie. Wykluczone.
- Właśnie mnie to zdziwiło, że nie zjawiła się pani osobiście tylko wysłała narzeczonego. To nie w pani stylu.
- Byłego narzeczonego. A taką sprawę na pewno załatwiłabym sama. Mogę mieć prośbę?
- Słucham.
- Jeżeli jeszcze raz ten PAN - zrobiłam nacisk na to słowo -  przyjdzie do pana, to proszę z nim nie rozmawiać na mój temat.
- Rozumiem. Nie pytam dalej, to są pani prywatne sprawy. - skinęłam głową. - Czyli jak rozumiem nie ma już żadnych przeszkód - że się tak wyrażę - aby jednak pojechać na ten staż? - W tym momencie zdałam sobie sprawę, że kompletnie o tym zapomniałam. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
- Jeżeli mam być szczera, to przez ostatnie wydarzenia jakie nastąpiły w moim życiu, zapomniałam o tym.
- Dobrze. W takim razie proszę sobie jeszcze to przemyśleć. Chciałbym, żeby pojechał właśnie ktoś taki jak pani. Proszę przyjść jutro do mnie z samego rana i dać mi odpowiedź. Liczę na panią.
- Dziękuję. - powiedziałam i wyszłam. Cały dzień myślałam co robić. Jechać czy nie. Analizowałam wszystkie "za" i "przeciw". Po pracy musiałam załatwić jeszcze jedną rzecz.

- Iza! Jednak wróciłaś. Wiedziałem, że zatęsknisz. - powiedział pewny siebie Paweł widząc mnie w drzwiach jego mieszkania.
- Taa. - powiedziałam i weszłam do środka.
- Czekaj, pójdę po Twoje rzeczy do samochodu. - kierował się już w stronę drzwi.
- Możesz mi powiedzieć co Ty do cholery sobie wyobrażasz?! - podniosłam głos. Wiedziałam, że tak łatwo się nie opanuje.
- O co Ci teraz chodzi?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Nie rozumiesz, że między nami wszystko skończone? Boże, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że jednak się przespałeś z tą suką. Teraz przynajmniej widzę z jakim człowiekiem chciałam się związać.
- Posłuchaj. - Wyciągnął palec wskazujący w moją stronę.
- Nie, to Ty posłuchaj. Daj mi święty spokój! Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego! - krzyczałam. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam powiedzieć mu tego wszystkiego na spokojnie.
- Przecież beze mnie nie dasz sobie rady. - uśmiechnął się bezczelnie.
- Bez Ciebie dam sobie o wiele lepiej radę, niż z Tobą. Wiesz dobrze, że nie jestem kobietą, którą można się bawić. Popełnisz jeden błąd, adios. I nie próbuj mnie zastraszyć, bo zapewniam Cię, że Ci się to nie uda. Zostaw po sobie przynajmniej cień dobrego wrażenia.
- Przepraszam. - po raz pierwszy od chwili, gdy przyłapałam go w łóżku z inną kobietą, wydały mi się jego słowa szczere. - Przepraszam Cię za wszystko.
- Paweł, najwidoczniej nie było nam pisane. Proszę, dajmy sobie spokój i nie utrudniajmy sobie życia nawzajem. Może za jakiś czas będziemy mogli usiąść razem i porozmawiać jak normalni ludzie. - powiedziałam już spokojnie. Nie chciałam kończyć w ten sposób. Przecież spędziliśmy ze sobą tyle wspaniałych chwil.
- Mam nadzieję. Dziękuję i przepraszam Cię za wszystko. - przytulił mnie na pożegnanie i wyszłam. Nie wiedziałam co robić. Chciałam, żeby decyzję pomogła podjąć mi mama. Rozmowa przez skype nie jest tym samym co na żywo, ale trzeba sobie jakoś radzić. Rozmawiałyśmy prawie całą noc. Nadal nie wiedziałam co robić. W Madrycie mam tylko Angelikę, a tutaj rodzinę i resztę przyjaciół. Ludzi, których znam. Tam musiałabym zacząć wszystko od nowa. Muszę przyznać to sama przed sobą - może i jestem silną i niezależną kobietą, ale szybko się przyzwyczajam i nie lubię wielkich zmian. Oprócz tego boję się. Boję się, że sobie nie poradzę. Tu mogło mi się udać. A co jeżeli zaryzykuję i mi się nie uda? Mogę stracić, to co już osiągnęłam...

Rano, od razu udałam się do prezesa. Mimo, że nie spałam całą noc, to w ogóle nie odczuwałam braku snu. Przywitaliśmy się i zgarnęłam pochwałę za świetny wywiad. Poczułam, że robię coś dobrego i że jestem świetna w tym co robię. W jakimś stopniu jestem częścią tej redakcji..

- I co, podjęła pani decyzję? - i zadał to pytanie. Idąc do niego nie wiedziałam co mam robić.
- Tak. - Nie chciałam dać po sobie poznać, że jestem totalnie rozbita. - Więc: myślałam nad tym całą noc i . .- nagle ktoś wszedł.
- Przepraszam, ale jeden podpisik. - miła pani raczyła nam przeszkodzić w tej jakże trudnej dla mnie sytuacji. Nie dość, że z trudem wychodziły mi te słowa, to jak już się odważyłam to musiała przeszkodzić. "Kobieto, nie mogłaś poczekać z tym Twoim <podpisikiem> pięciu minut?!" , mówiłam do niej w myślach. - Dziękuję i jeszcze raz przepraszam.
- Tak, więc.. ?
- Jadę. - byłam zdziwiona, że to właśnie powiedziałam. Chwilę wcześniej chciałam dać zupełnie inną odpowiedź. To był jakiś impuls. Jednak zrobiło mi się tak jakoś przyjemnie, miło. Cieszyłam się. Tak.. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że to miała być właśnie taka decyzja. Wiem, że robiłam z tego jakieś wielkie "halo", bo w końcu to tylko jeden rok. Jednak zadanie jakie miałam tam też wykonać wcale nie było takie łatwe. Brałam na siebie dużą odpowiedzialność podejmując się tego. Ale kurde, Iza, do odważnych świat należy! Masz przed sobą jedyną w życiu okazję zrobić coś takiego. Jest to coś o czym nawet nie marzyłaś.
- Nawet nie wie pani jak się cieszę. Zamyka pani dzisiaj swoje niedokończone sprawy, zabiera rzeczy z biurka, dla swojego zastępcy i idzie się pakować. Za dwa dni pani wylatuje. Na miejscu jest wszystko przygotowane. - Opowiedział mi jeszcze dokładnie o wszystkim. - Myślę, że to już wszystko. - Wstaliśmy. Podał mi rękę. - Życzę powodzenia. Będzie nam tu pani bardzo brakowało. Jestem pewny , że kiedyś mi pani za to podziękuje.
- Zabrzmiało jak pożegnanie. - zażartowałam. - Też mam taką nadzieję, że nie zawiodę pana zaufania do mnie. Dziękuję i proszę trzymać kciuki.
- Nie muszę. Doskonale pani sobie sama poradzi.

 Zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Nie musiałam się pakować, bo od paru dni i tak żyłam na walizkach, ale zrobiłam małe porządki i niepotrzebne rzeczy postanowiłam oddać do PCK. Wieczorem wybrałam się jeszcze na małe zakupy. Rano pojechałam do mamy, żeby się z nią pożegnać. Obiecałam jej, że jak tylko będę mogła, to przyjadę chociaż na parę dni. W sumie nic się nie zmieni, bo i tak się żadko widywałyśmy. Zostałam u niej na noc i od niej od razu udałam się na lotnisku. To był mój pierwszy lot, który jak się później okaże, przyniesie wielkie zmiany w moim życiu. W tamtej chwili nawet nie pomyślałabym, że na pokładzie samolotu, lotu powrotnego będzie zupełnie inna Izabela Nowak. Mająca w swoim życiorysie (i nie tylko w nim) wydarzeń, które na zawsze odmienią jej dotychczasowe życie.

 Na lotnisku czekała na mnie Angelika. Pokazałam jej kartkę z adresem mieszkania, w którym miałam spędzić najbliższy rok. Jak się później okazało, mieszkałam niedaleko przyjaciółki. Mieszkanie było małe, ale bardzo przytulne. Wchodząc czuło się, że wchodzi się do domu, a nie pokoju hotelowego. Kiedy Angela poszła, usiadłam na łóżku chowając twarz w dłoniach. Tak bardzo się cieszyłam. Nie mogłam uwierzyć, że tak długo się zastanawiałam co mam robić. Byłam wręcz zażenowana swoim zachowaniem. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu.

< - Diga.
   - Buenos Dias Isabelle. Z tego co wiem, powinnaś być już w mieszkaniu. - zaczął mój hiszpański rozmówca.
   - Tak, owszem. Mogę wiedzieć kto mówi?
   - Przepraszam. Jestem zakręcony. Nazywam się Ivo Veroni. Mamy razem pracować i dzwonię, żeby Cię poinformować, że o 7:30 po Ciebie przyjadę. - wyjaśnił. Szczerze mówiąc, to trochę mi ulżyło, że nie będę musiała sama się męczyć. Zwłaszcza, że nie miałam jeszcze swojego samochodu, od którego jestem uzależniona. Rozmawialiśmy przez chwilkę, aby uzgodnić szczegóły.
  - Aha, i kazali mi przekazać, że zaszły pewne zmiany w sprawie reportażu, ale o wszystkim dowiesz się jutro.
  - Dobrze. Mam tylko nadzieję, że nie zmieniła się dziennikarka. - Po tym zdaniu się pożegnaliśmy. "Widzę, że ktoś zadbał o moją lodówkę. Ktokolwiek to był, już go uwielbiam!". Po kąpieli szybko przygotowałam sobie ubrania na jutro, oraz potrzebne mi rzeczy. Odświeżyłam sobie mój hiszpański, oglądając parę filmów. Miałam się właśnie położyć spać, aż tu nagle wiadomość

<od: Cesc,
 " Dobranoc piękna. Nie potrafię przestać o Tobie myśleć."

 Okey.. Zaczyna się robić 'ciekawie'. Nie wiem co jest grane, ale mam dziwne przeczucie, że to nie jest szczerze. Coś mu tu w tym wszystkim nie pasuje.

<do: Cesc,
"Dobranoc Panie Fabregas.:) "

Oh, byłam z siebie dumna, że jednemu z najlepszych hiszpańskich piłkarzy odpisałam dosyć sucho. Ale się tym nie przejęłam tylko położyłam się na brzuchu i zasnęłam. Zerwałam się w nocy ze snu, cała spocona. Przez chwilę szybciej oddychałam. Miałam strasznie dziwny sen. Pokazywały mi się najpierw pojedyncze obrazki : wysokie obcasy, szybko ruszające się wskazówki zegara, kamera, statuetka, sylwetka wysokiej osoby, szampan, krew. I nagle po tym wszystkim widziałam siebie. Siebie ale podwójnie. Jedna ja stałam za drugą i trzymałam jedną ręką za ramię i płakałam, a druga ja wyciągała rękę przed siebie i coś krzyczała. Czułam przeszywający nas obie ból, z którym nie możemy sobie nijak poradzić. Próbowałam powstrzymać tą drugą siebie przed krzykiem, ale na daremnie. Dopiero po chwili zauważyłam, że obie "ja" mamy błysk w oku i  jesteśmy szczęśliwe jak nigdy wcześniej. Tak jakby stało się coś, na co tak długo czekałyśmy.  Napiłam się wody i zasnęłam. Resztę nocy, przespałam spokojnie. Zerwałam się już o szóstej, żeby wszystko sobie na spokojnie ogarnąć. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek ,  7:30. No, to już wiem czego będę musiała przestrzegać: punktualności. Zabrałam torebkę i otworzyłam drzwi. Nie było żadnego szczególnego powitania. Zwykłe "cześć" i ruszyliśmy w stronę redakcji. Ivo zrobił na mnie miłe wrażenie. Spodziewałam się w sumie, młodego przystojnego Hiszpana, a zamiast tego powitał mnie miły starszy pan, ale oczy to miał zabójcze. Może ciało się starzało , ale duszę to miał nadal młodą. Zapoznał mnie chyba z każdym. Pokazał moje miejsce pracy. Do tej pory nie miałam własnego biura, a tu proszę. Całe tylko dla mnie. Oprócz tego Ivo przekazał mi kluczyki do samochodu. Coraz bardziej mi się tu podobało. Musiałam przejrzeć parę materiałów, więc wybrałam się do archiwum. Wyniosłam z niego pięć segregatorów. Praktycznie nic nie widziałam. Wychylałam co chwilę głowę, w nadziei na jakąś pomoc, ale oczywiście nikogo akurat nie było. Przyśpieszyłam trochę i ... "muszę mieć takiego pecha, nie?" - pomyślałam  wpadając na kogoś.

- Przepraszam bardzo, trochę chyba za dużo chciałam wziąć na raz. - powiedziałam zbierając segregatory.
- Najwidoczniej tak. - usłyszałam męski głos, który nagle wydał mi się być bliższy. Pomagał mi zbierać. Spojrzałam przed siebie. "większego pecha od tego to już chyba nie można mieć." Patrzyłam się na niego, a on zabrał ode mnie segregatory. - Gdzie mam je zanieść?
- yy. Tam, zaprowadzę Cię. - powiedziałam jak gdyby nigdy nic i poszliśmy



_____________________________________________________________
 Dodaje już dzisiaj, bo tak jakoś wyszło :) Mam nadzieję, że milo się czytało. Buziol :* 
Santia.

7 komentarzy:

  1. Hohohohoho dzisiaj bo ja chciałam a co! :D
    doooooooooooobre! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. CIOTA.

    No bo po co mi napisać, że jest nowy rozdział, a jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz, ale wczoraj wszystko sie na szybko dzialo ;c nastepnym razem dowiesz sie pierwsza, obiecuje ;*

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie na 5 :) http://dreeaaamss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie się dzieje :D Dobrze, że zdecydowała się pojechać do Madrytu :) Czekam na kolejne ;D
    A i jeszcze zapytać Ciebie chciałam czy jest jakaś możliwość informowania o nowych wpisach czy jednak takiej opcji nie ma?
    Pozdrawiam, Gabi

    OdpowiedzUsuń
  5. oczywiscie, ze jest mozliwosc;) tylko nie wiem jak mam Cie poinfromowac xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli to nie kłopot mogłabyś mi pozostawiać informację tutaj -> http://upadek-zycia.blog.pl/ ;)
      Przy okazji jeśli masz ochotę możesz spróbować poczytać :D
      Pozdrawiam

      Usuń