sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 5 - "Herbata, plan i róża."

- Rozumiem, że nasze spotkanie dzisiaj się jeszcze nie kończy.
- Niestety, ale jeszcze trochę będziesz musiał ze mną wytrzymać. - powiedziałam chowając torebkę do samochodu. - Gotowy, pokazać mi swoje królestwo?
- Moje królestwo, to Bernabeu. - wtrącił się Sergio. Popatrzyliśmy się na niego. - No, co? - patrzył się zdziwiony.
- Nic, nic. Na taką spontaniczną i jednocześnie piękną odpowiedź piłkarza swojego ukochanego klubu, kibic czeka, jak na wygranie Ligi Mistrzów. - teraz, to oni się na mnie dziwnie popatrzyli. Słowa stopera zrobiły na mnie tak ogromne wrażenie, że byłam dumna z tego, że jestem Madridistą.
- Szkoda tylko, że nie miałaś włączonej kamery, żeby moje słowa poszły w świat.
- Widać ktoś tu ma parcie na szkło większe niż Cristiano. - zażartowałam. Oboje z Sergio się zaśmialiśmy, jednak główny wtajemniczony był myślami zupełnie gdzieś indziej. Sprawiał wrażenie przybitego.
- Stary! Co z Tobą. - Ramos lekko uderzył kolegę w plecy.
- Yy..? Co? Nic, nic. - powiedział zdezorientowany. - To, co, jedziemy do mojego domu? - rzucił tak jakoś oschle, z naciskiem na ostatnie dwa słowa. Pożegnaliśmy się z Hiszpanem i pojechaliśmy, każde swoim samochodem. Dom Crisa robił wrażenie. Oczywiście nie widziałam go pierwszy raz, bo w internecie, aż roi się od zdjęć, ale widzieć na żywo to już inna sprawa.
- Masz piękny dom.
- Dom jak dom. - odparł. Miałam nadzieję, że ten jego dziwny humor będzie chwilowy, ale dalej był przybity. Weszliśmy do środka. Wewnątrz było równie pięknie jak na zewnątrz. Zachwycał. - Napijesz się czegoś?
- Chętnie. Masz wodę niegazowaną? - oglądałam zdjęcia w ramkach.
- Proszę. - postawił szklanki na stoliku. Usiedliśmy na kanapie.
- To może od razu weźmiemy się do pracy i ustalimy plan działania, co? - zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - trochę czasu nam to zajęło.Wymieniliśmy się telefonami, oraz w razie czego podałam mu swój adres. Przez całą rozmowę miałam wrażenie, że nie jest kompletnie zainteresowany tym, co do niego mówię.
- Okey, to wszystko. Widzimy się jutro na treningu. Dzięki za wodę. - uśmiechnęłam się, a on chciał wstać. - Nie, nie wstawaj. Wiem gdzie jest wyjście. Adios! - pojechałam do domu. W drodze zaczęłam mieć pewne wątpliwości co do tego, czy aby to wszystko ma sens. Jeżeli nasza współpraca ma tak dalej wyglądać, a on będzie miał dobry humor tylko na treningach, to wątpię, że uda mi się zrobić coś naprawdę fajnego.

Wchodząc po schodach, szukałam kluczy, które zgubiły mi się gdzieś w torebce.
 - Cesc?! A co Ty tu.. - stał pod moimi drzwiami z różą.
 - Chciałem Ci podziękować za gościnę. - odpowiedział i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko potrafił.
- Zostawiłeś przecież kartkę.. Ile tu czekasz? - byłam zaskoczona. Odruchowo zobaczyłam na telefon, czy czasem nie dzwonił, a ja nie słyszałam. - Mogłeś zadzwonić, że jesteś.
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę. - patrzyłam się na niego i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. To było takie miłe.
- Lubie niespodzianki, ale nie lubię jeżeli ktoś przez to musi czekać tyle czasu. - spojrzałam na niego z dezaprobatą. - Chodź do środka, nie będziemy tu tak stali.
- Nie, chciałem Ci to tylko dać i już idę. - Wręczył mi kwiatka i pocałował w policzek. - Dobranoc. - szepnął.
- Wzajemnie. - odprowadziłam go uśmiechem, wąchając różę. Była to chyba najbardziej romantyczna sytuacja w moim życiu. Po przyjściu do domu , zrobiłam sobie kanapki i połączyłam się z mamą przez internet.

- Cześć mamo!
- Cześć skarbie! Jak Ci tam jest? Jak mieszkanie? Masz co jeść? - jak zwykle tysiąc pytań na raz.
- Hahahha, też się cieszę , że Cie słyszę. Już Ci zaraz wszystko po kolei opowiem. - I tak na rozmowie zleciały dwie godziny.
- Mamo, będę kończyć, bo muszę jeszcze coś zrobić. Odezwę się pojutrze.
- Dobrze. Trzymaj się. Pa.

  Usiadłam, aby zrobić wstępne rozeznanie z naszym planem jaki ustaliliśmy i notatkami od Mourinho. Ciągle spoglądałam na różę. Na sam widok robiło mi się miło. Jednak ciągle mi tu coś nie pasowało. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie znam tu nikogo, a codziennie ktoś do mnie przychodzi.

- Cześć. Przepraszam, że tak późno..
- Cześć, nie szkodzi. - byłam trochę zdziwiona. - Wejdź.
- Dzięki.
- Siadaj. Napijesz się czegoś? - zapytałam.
- A co proponujesz?
- Myślę, że herbata będzie dobrym pomysłem. - zaproponowałam. Ciekawiło mnie czemu zawdzięczam jego wizytę.
- Chętnie.
- Jest jakiś konkretny powód Twojej wizyty? Nie, żebym Cię wyganiała, czy nie życzyła sobie, abyś przychodził. Jestem ciekawa. - mówiłam, robiąc herbatę.
- Nudziło mi się w domu. Pomyślałem, że nie masz tu wielu znajomych i może Tobie również się będzie nudziło.
- Na nudę jakoś nie narzekam. - przyniosłam herbatę i usiadłam obok na kanapie.- ale miło mi, że mnie odwiedziłeś. - uśmiechnęłam się.
- Dobra, powiem Ci. Przyszedłem tu , bo chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie.
- Nie masz..
- Pozwól mi dokończyć. Jestem upartym człowiekiem i z trudem przychodzi mi kogoś przeprosić. Nie często się zdarza, że to robię, ale musiałem tu przyjechać. Nie chciałem czekać do jutra. Zwłaszcza, że po tym, że byłem trochę oschły dla Ciebie, a Ty mnie jeszcze witasz z uśmiechem. Jest mi jeszcze bardziej głupio. Nic nie zrobiłaś, a ja się zachowałem tak jak zachowałem.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Rozumiem, że każdy może mieć zły dzień. Byłam tylko zdziwiona, że tak nagle zmienił Ci się humor.
- Bo to przez tą rozmowę z Sergio..- wziął łyk herbaty.
- Nie rozumiem..
- To co powiedział. "Moim królestwem jest Bernabeu."
- Coś w tym złego?
- Nie. Chodzi mi o to, że wcześniej z Twoimi wcześniejszymi słowami, w których porównałaś mój dom z królestwem, wyszło na to, że uważasz tak jak inni.. Cristiano Ronaldo, żelek, dla którego liczy się tylko sława i pieniądze. - po tych słowach wybuchłam śmiechem. - Co Cię tak śmieszy?
- Przepraszam, ale dla mnie to jest śmieszne. Owszem, porównałam Twój dom z królestwem, ale to był sarkazm. Nie miałam niczego takiego na myśli. Dom dla każdego człowieka, jest jego prywatnym, małym królestwem. O to mi chodziło.
- Teraz ja Cię przepraszam, że tak się zachowałem. Jeszcze doszła dalsza część rozmowy z Sergio i tak się dziwnie poczułem. Dla mnie Real, to nie jest tylko kolejny klub w mojej karierze. Traktuje go zupełnie inaczej. Chciałbym bardzo zakończyć tu swoją przygodę z piłką. Kocham ten klub. Mówię w wywiadach wiele różnych rzeczy, bo to jest już kwestia mojego charakteru. Lubię wzbudzać wokół siebie wiele kontrowersji, chcę, żeby zupełnie obce mi osoby tak mnie postrzegały. Myślałem cały dzień nad tym co mówiliście i chciałem Ci to powiedzieć. - wyjaśnił.
- Cristiano, ale ja to wszystko wiem. Nie osądzam ludzi po paru zdaniach, które wypowiadają. Szczególnie piłkarzy. Znam wielu z nich .. - spojrzałam w tym momencie na róże. - i wiem, że są zupełnie inni na boisku, inni dla mediów, a już zupełnie inni prywatnie.
- Cieszę się, że ze sobą pracujemy, wiesz?
- Wiem. Też się cieszę. - uśmiechnęłam się. - Obiecaj mi tylko, że następnym razem jak coś takiego będzie Cię dręczyło, to powiedz mi to od razu, okey? Nasza współpraca będzie wtedy lepsza.
- Obiecuję. - dopił herbatę. - To już Cię zostawiam. Do zobaczenia jutro!
- Dobranoc.

 Usiadłam znowu na kanapie. Patrzyłam na kwiatka, a w głowie siedziały mi moje słowa : ...zupełnie inni prywatnie.

__________________________________________________________
Piąteczka :) przepraszam, że trochę czekania było, ale trzeba nadrobić szkołę itp. Następny będzie szybciej, obiecuję! :) ;* Santia.

3 komentarze:

  1. DŁUŻSZE KOBIETO, DŁUŻSZE! :(

    Znowu muszę czekać, no! A ten Sergio to rozumiem tak specjalnie dla mnie? *-*

    OdpowiedzUsuń