- Cześć, cześć. Nie, nie śpię już. Myślałem, że nie będziesz już chciała ze mną rozmawiać, po tej przepychance z Cristiano.
- Emocje wzięły górę. Rozumiem.
- Cieszę się. Przepraszam Cię za to. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Spokojnie. Nie gniewam się. Zresztą nie mogłabym. Co jak co, ale przepraszać to Ty umiesz.
- Nie rozumiem?
- Dziękuję za kwiaty, są naprawdę piękne. - powiedziałam z wielkim entuzjazmem w głosie.
- Miło mi. Czyli już się nie gniewasz? - dopytywał.
- Nie.
- A pamiętasz o naszym zakładzie?
- Co? Aa. tak , pamiętam.
- Czyli spełniasz moją jedną zachciankę.
- Aż się boję.
- Nie masz czego. Ale rezerwuj sobie weekend.
- Okej.. - powiedziałam, z pewną ostrożnością w głosie.
- Świetnie! Spakuj cieplejsze rzeczy.
- Powiesz mi gdzie jedziemy? - zaciekawiło mnie to.
- Dowiesz się wszystkiego wieczorem.
- Dopiero? I jak mam się spakować nie wiedząc gdzie mam jechać?
- Równie dobrze możesz nie brać niczego. Ogrzeję Cię.
- Idiota. - podsumowałam.
- Ale kochany.
- Chciałbyś.
- Przepraszam słońce, ale muszę kończyć. Trening i te sprawy. Odezwę się wieczorem.
- Miłego dnia. Pa. - rozłączyłam się. Byłam dosyć podekscytowana tym, co wymyślił Cesc. Ale nie miałam czasu na myślenie, bo czekało mnie dzisiaj sporo pracy. Jakoś dziwnie mi było jechać do Cristiano. Tak jakoś zabolały mnie jego słowa, tuż przed meczem. Myślałam, że jest zupełnie inny, ale cóż. Widocznie inaczej będzie wyglądała nasza współpraca.
- Słuchaj.. -zaczął. - Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie chciałem tego. Może to stres tak na mnie podziałał. Nie chce się usprawiedliwiać, ale to, co powiedziałem, to tak nie myślę.
- NIe musisz się tłumaczyć. - powiedziałam oschle.
- Ale zależy mi na Twoim zdaniu. Nie chcę, żebyś tak o mnie myślała.
- Bo co? Boisz się, że Cie obsmaruje w tym reportażu? - trochę sobie z niego drwiłam.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Owszem, wiedziałam. Aż do wczoraj.
- Wiesz jaki jestem...
- No właśnie chyba jednak nie wiem.
- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła i uwierzyła?
- Nic nie musisz robić. Postawiłeś sprawę jasno. Ty jesteś bohaterem mojego reportażu, a ja dziennikarką. Myślałam, że ufamy sobie na wzajem, ale się myliłam.
- Przecież Ci ufam. Myślałem, że się zaprzyjaźniliśmy.
- No popatrz. Wiesz, że ja też tak myślałam?
- Zapomnijmy o tym, proszę Cię. Chcę, żeby było tak, jak do tej pory. - zrobił taką smutną minę, że nie mogłam już dłużej udawać.
- Przecież żartuje. Podczas meczu widziałam już jak bardzo tego żałujesz. - zaśmiałam się.
- Chciałaś mi dać nauczkę? Ty mendo!
- Tak słodko się tłumaczyłeś, że nie mogłam się powstrzymać. - dalej się śmiałam.
- Odegram się kiedyś na Tobie, zobaczysz!
- Grozisz mi?
- Nie. Informuje.- oboje się śmialiśmy.
- Dobra, bierzmy się do pracy.
W ramach przeprosin Cristiano zaprosił mnie na kolację, którą sam zrobił.
- Znasz dobrze Cesca?
- Czy ja wiem czy dobrze. Można powiedzieć, że znam go tyle, co Ciebie. Skąd to pytanie? - odpowiedziałam przełykając kawałek.
- Tak pytam. Jak na tak krótki pobyt w Madrycie, to znasz dużo osób.
- Nie pierwszy raz jestem w Hiszpanii. Taka już moja praca. Dlatego tak bardzo ją uwielbiam. Poznaję wiele ciekawych osób. Mam możliwość bycia na najlepszych stadionach świata. Dzięki niej mogę teraz przebywać razem z Wami. Być na każdym meczu. Jest to niesamowite. I pomyśleć, że mało brakowało, a nie było by mnie tutaj. - patrzyłam przed siebie w jakiś punkt.
- Co się stało?
- Nieważne. To już historia. - wstałam. - Pójdę już. Muszę się spakować.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak. Na weekend.
- A mogę wiedzieć gdzie? - dopytywał.
- Też chciałabym wiedzieć. - rzuciłam. - Dobranoc. - powiedziałam i wyszłam. Musiałam się jeszcze szybko ogarnąć. W windzie dostałam smsa.
<od: Cesc,
Cześć piękna. Będę za godzinę. Mam nadzieję, że nie będę musiał zbyt długo czekać. >
Miałam troszkę więcej czasu niż myślałam. Na spokojnie zdążyłam się wykąpać. Spakowałam ubrania, które jako pierwsze przykuły moją uwagę. Nie wiedziałam , gdzie jedziemy, więc zdałam się na intuicję.
Spojrzałam na zegarek. - Powinien już być. - Powiedziałam do siebie. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Musisz być tak cholernie punktualny? - zapytałam otwierając drzwi.
- A to źle? - uśmiechnął się. - Gotowa?
- Tak, czekaj pójdę tylko po walizkę.
- Ruchy, ruchy!
- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? - wziął ode mnie walizkę.
- Niespodzianka.
- A co jeśli mi się nie spodoba? - próbowałam się trochę drażnić.
- Nie ma takiej opcji. - powiedział wkładając torbę do bagażnika. - Zapraszam. - otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - wsiadłam. - Wiesz, że gdyby nie ten Twój głupi zakład, to w ciemno bym nie pojechała.
- Dlatego to wymyśliłem. Myślałem o tym już od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem jak to zrobić.
- Może wystarczyłoby zapytać?
- Ale chciałem, żeby to była niespodzianka.
- Jesteś głupi. -skwitowałam.
- Ale i tak mnie lubisz. - nagle zatrzymał samochód. Byliśmy na lotnisku.
- Gdzie lecimy? - zapytałam jeszcze bardziej zaciekawiona.
- Na Majorkę. - powiedział z dużym samozadowoleniem w głosie.
- Żartujesz?!
- A wyglądam?
- No , nie..
- Chodźmy już, bo się spóźnimy. - pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy na samolot. Po wylądowaniu czekał na nas już samochód. Nie przedłużając wrzuciliśmy bagaże i pojechaliśmy. W sumie dalej nie wiedziałam, gdzie dokładnie jedziemy. Majorka nocą wyglądała cudownie. Zatrzymaliśmy się przy morzu.
- To tutaj. - powiedział z uśmiechem Hiszpan.
- Pięknie.. - tylko tyle zdołałam powiedzieć. Cesc wziął nasze bagaże. Szliśmy wzdłuż mostu.
- Czekaj. - powiedział i wyciągnął coś z kieszeni. - Założę Ci to na oczy. Mam jeszcze jedną niespodziankę.
- Może być coś jeszcze lepszego od takiego widoku? - zdziwiłam się. - No dobrze, zakładaj.
- Chwyć mnie za rękę. Poprowadzę Cię. - Musiało to komicznie wyglądać. Czułam się jak manekin.
- Daleko jeszcze? - pytałam zniecierpliwiona.
- Stój tu przez chwilę i się nie ruszaj. - słyszałam jak wnosił gdzieś walizki.
- Nie no, wcale nie czuję się dziwnie stojąc tak z przepaską na oczach. - żartowałam, próbując go pospieszyć.
- Maruda! - szybkim krokiem znalazł się za mną. Ściągnął opaskę. - Voilà! - Przede mną stał jacht, dookoła niego ustawione były świeczki, a obok nich płatki czerwonych róż.
- Jak Ty to.. - byłam totalnie oszołomiona. Wiedziałam już, że Cesc ma bujną wyobraźnię i jest zdolny do wielu rzeczy, ale tym razem przeszedł samego siebie.
- Tajemnica. - puścił do mnie oczko. - Zapraszam. - weszliśmy na pokład. Patrzyłam na wszystko wzrokiem małego dziecka, które dostało nową zabawkę.
- Uduszę Cię!
- Co? Za co?
- Dlaczego kazałeś mi wziąć cieplejsze ubrania?! - byłam zdenerwowana, bo wzięłam same ciepłe rzeczy. - Nie mam żadnej sukienki, ani spodenek.. - mój towarzysz zaczął się śmiać. - I co się śmiejesz? Dla mnie to raczej nie jest śmieszne. Nie mam żadnych odpowiednich ciuchów.
- Spokojnie. Specjalnie to zrobiłem. Idź do kajuty. Jest tam coś dla Ciebie. Przebierz się, a później przyjdź na kolację. - tak też zrobiłam. Na łóżku było czarne pudełko. Otworzyłam je. W środku była śliczna turkusowa sukienka, bez ramiączek. Szybko ją założyłam. Była mi przed kolana. Lubiłam takie zwiewne sukienki. Na szczęście w pudełku były też czarne szpilki, bo musiałabym iść na boso. Spojrzałam w lustro. Całość wyglądała pięknie. Poprawiłam makijaż i przeczesałam włosy.
- Skąd wiedziałeś jaki mam rozmiar? - zapytałam wychodząc na górę. Cesc spojrzał na mnie. Przez chwilę nic nie mówił. Widziałam coś dziwnego w jego oczach. Coś, co sprawiało mi ogromną radość. - Halo?
- Yy, a tak. Przepraszam, wyglądasz cudownie. - podszedł do mnie i pocałował mnie w rękę. - Zapraszam Panią na kolację.
- Jesteś dla mnie zagadką, Panie Fabregas. - powiedziałam stojąc przy barierce i patrząc na morze.
- Czemu? - stanął przy mnie i zrobił łyk szampana.
- Dlaczego to wszystko robisz? Dla mnie? - zastanawiałam się. - Jest tyle kobiet. Możesz być tu z każdą. Modelka, piosenkarka, aktorka..
- Nie chcę każdej, chcę Ciebie. - mówiąc to patrzył mi się prosto w oczy. Były takie piękne.
- Czemu akurat mnie? - dopytywałam.
- Jesteś zupełnie inna, niż tamte kobiety. Masz w sobie coś takiego, obok czego nie można przejść obojętnie. Pierwszy raz, gdy Cię zobaczyłem, wiedziałem, że nie wybaczę sobie, jeżeli nie zdobędę Twojego numeru. - mówił. - Wiem, że się nie znamy jeszcze na tyle ile byśmy chcieli, ale właśnie dlatego Cię tu zabrałem. Chcę spędzić z Tobą trochę więcej czasu niż zwykle. Chcę Cię bliżej poznać.
- Ja Ciebie też. - tylko tyle zdołałam powiedzieć. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Jeszcze niedawno myślałam, że w coś gra. Później, że zostaniemy zwykłymi przyjaciółmi.
Wypłynęliśmy na środek morza. Usiedliśmy na środku jachtu i patrzyliśmy w gwiazdy i opowiadaliśmy sobie różne historie z naszego życia. Nigdy z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało. Śmialiśmy się, a nawet płakaliśmy razem. Nagle zaczęło świtać.
- Idziemy spać? - zaproponował.
- Opłaca się? - popatrzyłam też na zegarek.
- No, raczej nie. - zgodził się ze mną. - To jakie plany na dzisiaj?
- Muszę iść na zakupy!
- W takim razie mamy dzisiaj dzień shoppingu. - powiedział. - Ale najpierw zjemy śniadanie.
- Pod warunkiem, że ja zrobię.
- Ale ja Ci pomogę.
- No dobrze. - poszliśmy do kuchni. Dostałam sms'a. - Odczytaj proszę wiadomość, bo mam brudne ręce.
- Okej.
<od: Cristiano,
Jak wczoraj wychodziłaś, to zapomniałaś swojej szczoteczki do zębów. >
- Od kogo to? - zapytałam smażąc naleśnika.
- W czym on jest lepszy ode mnie? - zapytał zimnym głosem.
- O co Ci chodzi?
- Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu. Bawiłaś się mną tak?
- Cesc, możesz mi do jasnej cholery wytłumaczyć o co Ci chodzi? - pytałam już trochę zdenerwowana.
- Nie udawaj, że nie wiesz! - kopnął w krzesło i wyszedł.
_______________________________________________________________________
w końcu wymęczyłam ten rozdział. -.-
tyle się zbierałam, żeby go napisać.
nie miałam weny.
teraz też jakoś nie, no ale musiałam w końcu ruszyć dalej. Santia.
Masz trzy dni na nowy, inaczej znam Twój adres! ♥
OdpowiedzUsuńCesc czy Cristiano, oto jest pytanie ♥
Stara, czekam na więcej!
Kiedy nowy ? :D Już nie mogę się doczekać blogowy geniuszu :D
OdpowiedzUsuńOhh cudowne opowiadanie.. Cesc taki slodziak <3
OdpowiedzUsuńlicze nanowy rozdzial, jak najszybciej!